24 - 07 - 2024
Wspomnienia Wacława Płaczkowskiego ze Smoguleckiej Wsi

Kontynuuję publikację wspomnień zebranych przez panią Lucynę Lewandowską, mieszkankę Smoguleckiej Wsi. Na początku lat 2000. pani Lucyna odwiedziła wielu najstarszych mieszkańców wsi i wypytała ich o najdawniejsze czasy, jakie pamiętają. W bieżącym roku te wspomnienia trafiają na łamy Dźwiękowego Archiwum Kcyni. 

Relacja Wacława Płaczkowskiego (na zdjęciu) Ur. 20 września 1919 r. w Chojnie, powiat wągrowiecki. Zm. 26 września 2013 r. Wacław Płaczkowski do chwili śmierci był honorowym członkiem OSP Smogulecka Wieś. Był odznaczony: srebrnym Krzyżem Kawalerów Odrodzenia Polski, brązowym, srebrnym i złotym Medalem zasług dla pożarnictwa; Złotym znakiem Związku Pożarniczego; odznaką za obronę kraju i województwa bydgoskiego; medalem okolicznościowym - 40-lecie służby pożarniczej 1945-1985 r., złotym Krzyżem POLONIA RESTITUTA, złotą odznaką za wysługę 60 lat dla pożarnictwa. Wpisany został do księgi pamiątkowej zasłużonych dla województwa bydgoskiego.

Właściwie to urodziłem się 19 września, ale gdy ojciec poszedł mnie zameldować 20 września, a z pustą ręką nie szedł, to Tecław zapisał mnie przez pomyłkę na 20 września i tak już zostało. Do hrabiego Czapskiego należały: Smogulecka Wieś, Smogulec, Parkowo, Budki, Potulin, Bogdanowo, Smolary, Chawłodno, Krzyżanki, Tartak w Gołańczy, cegielnia w Bogdanowie oraz wiele hektarów lasów. 

Na każdym majątku był rządca, nad którymi pieczę sprawowował Maksymilian Korzeniowski. Hrabia zatrudniał 7 leśniczych i 2 praktykantów, a nadleśniczym był Parowicz. Hrabia bardzo dużo podróżował po świecie. Bywał we Francji, Włoszech, a nadzór sprawowali rządcy. 

na zdjęciu: Pocztówka z Rzymu wysłana przez hrabiego Hutten-Czapskiego. Z archiwum Marka Horki

Na folwarku (obecnie leśniczówka w Laskownicy) znajdowała się stadnina koni, które były przeznaczone dla wojska (tzw. Remont). Konie, które zostały przez wojsko odrzucone, służyły jako konie pociągowe. Na 8 miesięcy przed wojną ludzie nie dostawali pełnej zapłaty, a tylko zaliczki. Zarobki były różne w zależności od sezonu i od wykonywanej pracy. Każdy miał krowę i świnie według możności. Wypłata starczała na godne życie. Hrabia posiadał również pałac w Romsthal. Dał go jednak pewnej Niemce, gdyż jak stwierdził, nie chce mieć nic wspólnego z Niemcami. Próbował później odzyskać tę posiadłość sądownie, ale się nie udało, gdyż byli świadkowie, którzy potwierdzili fakt dania majątku tej pani. 

Jeleń był małym mająteczkiem - przytułkiem, gdzie mieszkail starsi ludzie i wdowy z dziećmi. Mieli 3 konie i trochę ziemi, którą sami uprawiali. Pałac w Smogulcu miał około 40 pokoi, a w Smoguleckiej Wsi około 10. Moja żona pracowała jako służąca w Smoguleckiej Wsi przez około rok. Kiedy przeprowadziliśmy się w 1932 roku do Smoguleckiej, to nasze warunki były o wiele lepsze niż w Chojnie, bo mieliśmy elektryczność.

W 80.urodziny hrabiego Bohdana odbyła się wielka uroczystość. Rozpoczęła się mszą świętą w kościele, następnie przed pałacem występowały dzieci z tutejszej szkoły pod czujnym okiem pani Bremer. W uroczystości brali udział hrabiowie, przedstawiciele Politechniki, Związku Młodzieży Katolickiej, Prezes Kółka Rolniczego - Władysław Stachowiak ze Słupowca. Przedstawiciele Kawalerów Maltańskich i wielu innych gości. Wszyscy pracownicy otrzymali grychę, tzn. podłużną bułkę, kiełbasę i kawę zbożową.

Po śmierci hrabiego majątek w Smoguleckiej Wsi przeszedł w ręce hrabiego Emeryka Czapskiego. Nowy pan przywiózł 3 wozy książek, fotografii i listó z majątku w Smogulcu. Zabrał się też za remont pałacu. Założył centralne ogrzewanie. Z Nowogródka sprowadził belki dębowe na remont sufitu. Chciał też położyć podłogi w mieszkaniach ludzi, ale wojna przerwała wszystkie prace. Na trzy tygodnie przed pierwszym września 1939 r. hrabia uciekł, do czego zachęcał też naszą rodzinę.

Przed rozpoczęciem żniw włodarz siekł symbolicznie pierwszą wiązkę. Pamiętam jak dziś dożynki za hrabiego Emeryka. Na dożynki cała ludność wsi szła pod dom rządcy i tak mu śpiewali:

Nasz pan rządca gospodarny 

przynieśliśmy bochen chleba

Przekazali rządcy chleb, by go nie zabrakło przez cały rok. Rządca wyszedł, zatańczył z przodownicą walczyka i wydał poczęstunek. Później była zabawa do samego rana.

Od 1939 roku rządził majątkiem Paul Cympel - Niemiec z Nowej Wsi do przyjścia Otto Schreibra, który mieszkał w pałacu  w Smoguleckiej Wsi wraz z żoną i córką Eryką Henig (na zdjęciu poniżej). Rządcą był surowym, ale nikogo nie odesłał do obozu pracy. Tak na przykład Mietlicka z Chwaliszewa, zabiła świniaka bez zezwolenia i została wysłana do Inowrocławia do obozu pracy, gdzie po dwóch tygodniach zmarła z wyczerpania. Pamiętam też jak pewnego razu Eryce zdechł pies. Zakopała go w parku owinąwszy w koc. W nocy ktoś go wykopał i zabrał koc. 

na zdjęciu: Eryka Henig, córka Otto Scheibra. Z archiwum Genowefy Wieteckiej 

W 1939 r. w pałacu zapaliła się drewniana belka od centralnego ogrzewania. Na szczęście ogien ugaszono w zarodku. Od tego czasu Scheiber założył przymusową Straż Pożarną. Do straży należeli: 

- Leon Kanarkowski - komendant, Polak znający język niemiecki 

- Wacław Paradowski - prądowniczy 

oraz członkowie: 

- Jan Przybylski 

- Franciszek Łapacz 

- Stefan Olejniczak 

- Kazimierz Budziak 

- Mikołaj Budziak  

- Józef Adamczewski 

- Bronisław Hojka 

- Stanisław Dymel 

- Szczepan Wiśniewski 

- Edmund Olejniczak 

no i ja - Płaczkowski Wacław. Nadkomendantem był Kunz z Kcyni, z zawodu kominiarz. Dostałem trąbkę alarmową, którą wzywałem wszystkich na ćwiczenia w każdą niedzielę o g. 7.00. Ćwiczenia odbywały się rano do godz. 11.00. Ćwiczyliśmy chowanie się podczas atku powietrznego oraz gaszenie pożarów. Nasza jednostka wyposażona była w ręczną pompę przenośną o wydajności 200 l na minutę, którą musiało uruchamiać 8 ludzi, 2 odcinki węża W75, pływak, 3 odcinki węża W52, prądownicę, 20 hełmów, łom, 2 topory. Nie mieliśmy jednak umundurowania. Na takim sprzęcie jednostka działała do roku 1955. Już jako Ochotnicza Straż Pożarna. W 1945 r. zostałem wybrany na naczelnika Straży i funkcję tę sprawowałem bez przerwy aż do dnia 29 listopada 1990 r. W 1955 r. otrzymaliśmy motopompę "Leokadię M800", wóz do przewozu ludzi i sprzętu. W 1948 r. zakupiliśmy pierwsze mundury na wzór przedwojennych mundurów strażackich. Później straż zaczęła się rozbudowywać. Pomieszczenie gospodarcze, które służyło nam do przechowywania sprzętu, przestało odpowiadać naszym wymogom.

Na zebraniu w 1958 r., na które zaprosiliśmy przewodniczącego Michała Woźniaka, została podjęta decyzja o pobudowaniu małej remizy na terenie PGR. Została ona zbudowana częściowo ze środków gromadzkich, częściowo ze środków straży. Pieniądze straży pochodziły z różnego rodzaju zbiórek na rzecz ochrony przeciwpożarowej oraz z imprez rozrywkowych. Ze środków własnych zakupiono również mundury wyjściowe z czerwonymi tresami oraz okrągłe czapki.

Straż działała tak prężnie, że postawiona mała remiza przestała nam wystarczać.

Na jednym z zebrań OSP zrodziła się myśl budowy Domu Strażaka. Przeznaczono na ten cel budynek gospodarczy należący do PGR, przeznaczony do rozbiórki.

Zarząd OSP zwrócił się z prośbą do dyrektora przedsiębiorstwa Konrada Milera oraz do kierownika zakładu Urszuli Dudzik o przekazanie budynku gospodarczego pod budowę remizy. Na tym fundamencie postawiono obecną remizę, która odpowiada wymogom gotowości bojowej.

Były ogromne kłopoty ze zdobyciem materiałów. Zwracaliśmy się z prośbą o pomoc do komendanta OSP w Szubinie, Prezydium Rady Powiatowej i do dyrektora Zakładu Rolnego w Chwaliszewie. Obecny Dom Strażaka zbudowany został wyłącznie w czynie społecznym. Dowodziłem całą budową, w której brali udział wszyscy strażacy, panie z Koła Gospodyń Wiejskich oraz mieszkańcy Smoguleckiej Wsi. Budowę zakończyliśmy w ciągu dwóch lat. 

22 lipca 1983 roku odbyło się uroczyste otwarcie Domu Strażaka, w którym udział wzięli: dyrektor Zakładu Rolnego w Chwaliszewie pan Grabowski, kierownik PGR Smogulecka Wieś pan Błażejewski, sekretarz Komitetu Wojewódzkiego Działu Rolnego pan Topoliński, komendant Wojewódzkiej Straży Pożarnej pan płk Mikulak, komendant Powiatowej Straży Pożarnej pan Rusikiewicz oraz przedstawiciele Urzędu Gminy. Strażacy zaczęli prężnie działać. Zakupiliśmy mundury dla całej jednostki. Otrzymaliśmy również wóz bojowy, przyczepę traktorową. Za czyn społeczny otrzymaliśmy nową motopompę "Polonia M800" z elektrycznym rozrusznikiem i kompletnym wyposażeniem. Strażacy brali udział w zawodach, na których zajmowali zaszczytne miejsca. W 1970 roku otrzymaliśmy sztandar ufundowany przez PGR  (jako, że byliśmy jednostką przyzakładową) oraz przez społeczeństwo. Odbywaliśmy regularne ćwiczenia oraz przeprowadzaliśmy kontrole przeciwpożarowe.

 

na zdjęciu: Turniej wsi w Laskownicy. 1969 r. Z archiwum Genowefy Wieteckiej 

Szczególną uwagę zwracaliśmy na instalacje elektryczne, usuwanie śmieci z otoczenia domostw oraz różnego rodzaju odpadów. Dzięki temu było mało pożarów, a część z nich została ugaszona w zarodku.  

Oto lista pożarów od 1939 r. do 2002 r.: 

- w pałacu zajęła się ogniem drewniana belka - ugaszone w zarodku w 1939 r. 

- pożar chlewni w PGR. Pożar powstał po uderzeniu pioruna, gdyż w pobliżu był gromadzony złom 

- pożar budynku mieszkalnego Ewy i Zenona Kliszewskich, od wadliwej instalacji elektrycznej, rok 1987 r. 

- spłonął też stóg siana Pawłowi Rudzkiemu, przyczyną było podpalenie, 

- stóg słomy należący do PGR, również podpalony przez nieletnich, 

- 2 hektary pszenicy, które zajęło się od kombajnu, 

- piwnica Kazimierza Bladzicha przez podpalenie, 

- strych u Genowefy Osmańskiej, od przewodu kominowego, ugaszono w zarodku, rok 2002. 

Braliśmy również udział w gaszeniu pożarów w Nowej Wsi, Gromadnie, Laskownicy, Smogulcu oraz w gaszeniu pożarów w okolicznych lasach. Zostaliśmy za to uhonorowani licznymi pucharami, dyplomami, medalami oraz nagrodami indywidualnymi takimi jak: koce, zegarki, żelazka itp. Do dnia dzisiejszego Dom Strażaka służy miejscowej ludności. 

Poprzednia
Powrót do listy aktualności
Następna