W związku z tym, że nie jest już dostępna archiwalna strona Dźwiękowego Archiwum Kcyni, przedrukowuję w tym miejscu artykuł, pierwotnie opublikowany 6.02.2013 r. Justyna Makarewicz, 4.kwietnia 2024 r.
Społeczność Kcyni przed II wojną światową była wielokulturowa. Anglicy takie zjawisko określają za pomocą wyrażenia "melting pot", tygiel. Kcynia należała, jak wiele miasteczek w międzywojniu, do tej grupy ośrodków, gdzie w miarę spokojnie egzystowały ze sobą trzy nacje: Polacy, Niemcy i Żydzi. Przy tej samej ulicy miasta, obecnie Poznańskiej kiedyś Wągrowieckiej, swój sklep prowadził Niemiec, sklep żelazny Żyd Süsskind, a restaurację i hotel Polak Błażejewski. Jak podaje dr Alojzy Szudrowicz w swojej publikacji1 w 1938 r. mieszkało tutaj 4 159 Katolików, 327 Ewangelików i 68 Żydów.
Większość kcyńskich Żydów opuściła miasto już przed wybuchem II wojny światowej. Część z nich, korzystając z prawa opcji, wybierało narodowość niemiecką. W dziejach gminy żydowskiej w Kcyni, zamieszczonych na portalu Wirtualny Sztetl przez dr. Tomasza Kawskiego z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy znajdujemy informacje, że "W początkach lat dwudziestych XX w. nie było już rabina. Wsparcie religijne zapewniał przyjeżdzający ze Żnina kantor Abraham Lubiński, a w końcu lat trzydziestych - Wrocławski. Działające w XIX w. organizacje żydowskie nie przejawiały w okresie międzywojennym aktywności".2
Caesar C. Aronsfeld, historyk Holokaustu i badacz stosunków żydowsko-brytyjskich był jedną z osób narodowości żydowskiej urodzonych w Kcyni. Urodził się w 1910 r. w rodzinie ortodoksyjnego Żyda, bogatego kupca prowadzącego skład win. Był najstarszym z czworga dzieci. Jego rodzina opuściła Kcynię w 1920 r. i zamieszkała w Berlinie. Gdy sytuacja w Niemczech po dojściu Hitlera do władzy stawała się dla Żydów nie do zniesienia, młody Aronsfeld wyjechał do Londynu, by dalej się kształcić. Tam poznał Alfreda Wienera, niemieckiego Żyda, poszukującego w tamtym czasie osoby, która podjęłaby się opracowania tłumaczeń na język angielski zgromadzonych przez siebie materiałów o narodowym socjalizmie. Aronsfeld został asystentem Wienera na następne ćwierć wieku.3
C.C. Aronsfeld był naukowcem, badaczem i historykiem. Jego dorobek naukowy podsumował Howard Spier w artykule zatytułowanym: C.C. Aronsfeld. Badacz Holokaustu.4 Wskazywał w nim, że Aronsfeld odgrywał kluczową rolę w założeniu i prowadzeniu Biblioteki Wienera (the Wiener Library), która gromadziła materiały na temat narodowego socjalizmu oraz dokumentowała zbrodnie Holokaustu. W trakcie swojej pracy naukowej Aronsfeld zajmował się aspektami relacji żydowsko-brytyjskich, historią migracji Żydów do Wielkiej Brytanii oraz relacjami Katolicy- Żydzi. Opublikował również książkę autobiograficzną, zatytułowaną Wanderer from my Birth (Tułacz).5
Chociaż wyjechał z Kcyni mając zaledwie 10 lat, C. C. Aronsfeld przechował w pamięci obraz miasta swojego dzieciństwa. Wyidealizowany przez wspomnienia, podtrzymywany przez wizerunki miasta zamieszczone na pocztówkach odziedziczonych po babce. Wrócił tutaj w 1987 r., jako człowiek siedemdziesięciosiedmioletni, a swoje refleksje po podróży zamieścił w gazecie Związku Uchodźców Żydowskich (AJR Information Journal).
Poniżej przedstawiam Państwu tłumaczenie artykułu, który C.C. Aronsfeld opublikował po powrocie ze swojej "podróży sentymentalnej" śladami dzieciństwa spędzonego w Kcyni.
Sentymentalna podróż6
C.C. Aronsfeld
Ostatnio odwiedziłem Polskę, aby znów zobaczyć, zanim być może będzie [na to] za późno, miejsce moich narodzin. W tamtym czasie (1910) to nie była tu Polska, ale Niemcy, i nie miałem sposobności, by w wystarczający sposób zaznajomić się z polskimi sprawami.
Nie mówię po polsku i przygotowałem tylko kilka typowych fraz, które stały się moim znakiem rozpoznawczym: Przepraszam, jestem Brytyjczykiem, nie mówię i nie rozumiem po polsku (równoznaczne z: Nie chcemy seksu, jesteśmy Brytyjczykami) a także: Zna Pan niemiecki lub angielski?, na które słyszałem niezmienną i przewidywalną dla mnie odpowiedź: nie. Musiałem radzić sobie sam.
W momencie, gdy ta część Niemiec (Poznańskie, Zachodnie Prusy) przeszła pod jurysdykcję Polski, pod koniec wojny (1920) moja rodzina opuściła Kcynię. Mieszkali tutaj na długo przed pierwszym rozbiorem Polski w XVIII wieku. Podczas gdy znaczna część wspólnot [kehillah – kehillot] udała się do Wrocławia i Gdańska, my przeprowadziliśmy się do Berlina. Tam dorastałem, ale moje korzenie są w Exin (obecnie Kcynia) i teraz odczuwałem silne pragnienie, by tam wrócić.
Dobrze zapamiętałem to małe miasteczko. Odziedziczyłem cenną kolekcję pocztówek po babci, która prowadziła przy głównej ulicy sklep papierniczy (i z wyrobami skórzanymi). Wspomagany przez dobrą pamięć nie mogłem nie rozpoznać trasy. Nie miałem możliwości, by zatrzymać się [na nocleg] w samym mieście. W przeszłości Kcynia miała dwa małe hoteliki, obecnie nie [było żadnego]. Moja baza wypadowa znajdowała się w najbliższym dużym mieście, Bydgoszczy (Bromberg) - 3,5 godziny pociągiem pośpiesznym z Warszawy (gdzie wylądowałem). Stamtąd lokalny piętrowy pociąg parowy w powolnym tempie dowiózł mnie w ciągu godziny i 15 minut do Kcyni.
Tak - wszystko pozostało tak, jak to zapamiętałem: na wpół opuszczona stacja kolejowa, na ścianie której zawieszono tablicę poświęconą walkom polskich powstańców, którzy w latach 1918-1919 pokonali niemiecką straż graniczną (Grenzschutz). Rozpoznałem jeszcze mały, zupełnie niezmieniony budynek mleczarni, w której życie tętni prawdopodobnie jedynie wczesnym rankiem. Droga przypominająca trzy gałęzie drzewa [a tree-lined lane] wciąż prowadziła do okazałego budynku, który zapamiętałem jako Kaiserliches Postamt [Urząd pocztowy].
Wkrótce dotarłem na Rynek, nad którym nadal dominował potężny budynek klasztoru, sądzę, że tak starego jak sama Kcynia, która właśnie świętowała swój jubileusz 725-lecia.
Tam, na końcu jednej z pierzei Rynku znajdował się dom, który wybudował mój ojciec w roku moich narodzin. Ojciec był całkowicie przekonany o tym, że osiedli się w tym miejscu na tak długo, na ile człowiek może przewidzieć. Nie wiedział, nigdy nie przypuszczał, że wybudował dom na niepewnym gruncie [metaf.]. [Obecnie] trzypiętrowy dom wygląda niechlujnie, mieszkają w nim obcy ludzie, a państwowy sklep na parterze oferuje najbardziej prymitywne towary – narzędzia ogrodowe, konserwy, przetwory w szklanych słoikach i Coca Colę – asortyment, na który mój ojciec, który sam był sprzedawcą, prawdopodobnie nigdy nawet by nie spojrzał.
Obecnie całe to miejsce, cała Kcynia jest podupadłym miastem. Wydaje się ponura, zaniedbana, tania, tak różna od dobrze prosperującego burżuazyjnego społeczeństwa, jakie pamiętałem. Kupcy moich czasów zostali zastąpieni przez ludzi, których tamci by nawet nie zatrudnili jako służących.
Drugie miejsce, które chciałem zobaczyć to teren, gdzie znajdowała się synagoga, zwana przez nas Tempel.7 Duży, okazały budynek, swoją nazwą sugerował, że jest repliką znanej synagogi Tempel w Jerozolimie. Kiedy o tym myślałem, przypominał mi się fragment wiersza Wordswortha, napisany po tym, jak w pewien piątkowy wieczór odwiedził on skromną żydowską rodzinę:
Który pozwala tej grupie obszarpańców rzucać
Dookoła doliny błysk
Palestyny, chwalebnej przeszłości
i dumnej Jerozolimy
Wiedziałem już, że Tempel została zniszczona przez Niemców we wrześniu 1939 r., a straszne szczegóły tego zdarzenia zostały opisane w polskiej broszurze dotyczącej Kcyni.
Teraz znajduje się tam opuszczony plac zabaw, choć dom, w którym mieszkał kantor Schmul, nadal tam stoi. Pamiętam jak mój ojciec mi opowiadał, że ten człowiek był kabalistą. W 1920 r. [kantor Schmul] ostrzegał nas, by nie jechać do Niemiec, ponieważ „czarne czasy” przyjdą z tego kraju.
Poszedłem dalej poszukać cmentarza. Wiedziałem dokładnie, gdzie się znajduje, ale to co zobaczyłem, wyglądało jak trudny do zidentyfikowania nieużytek, porośnięty chwastami i pokryty jesiennymi liśćmi, gdzie chłopcy zbierali kasztany, a sąsiad trzymał swoje kurczaki, gęsi i kaczki. Była tam też piaskownica, gdzie bawiące się dzieci mogły dokopać się do szokujących znalezisk. Na cmentarzu nie było żadnej tablicy pamiątkowej, która wyjaśniałaby, co to za miejsce. Ale naprzeciwko, po drugiej stronie drogi został wzniesiony wysoki krzyż, aby służyć jako talizman przeciwko złu, które zostało wyrządzone.
Odmówiłem Kaddish i długo płakałem. Przez mgłę wydawało mi się, że mam wizję doliny pełnej wyschniętych kości, połączonych razem, kość do kości, które znów powstają i usłyszałem, rozlegający się w mojej głowie apel wszystkich ludzi z Kcyni, których na tamtą chwilę pamiętałem – Badt, Buschke, Cohn, Dombrower, Haase, Josheph, Leiser, Leszinsky, Loewy, Mamroth, Raphael, Rehfisch, Reich, Rosenthal, Salomon, Schimek, Seemann, Stainhardt, Süsskind. Gdzie oni są? Kim jest człowiek?
Odwróciłem się: to było wszystko, co zapamiętałem, a czego teraz nie było – równocześnie bliskie i obce, jak Ibsenowska Oblubienica z morza, kuszące i odpychające. Nie było nikogo, kogo mógłbym spytać lub z kim mógłbym porozmawiać. Nie zrozumieliby mnie i w zasadzie dlaczego powinni mnie zrozumieć? Kim byliśmy, by o tym mówić?
Miałem, jako Żyd, przyjazne uczucia w stosunku do Polaków, którym to uczuciom teraz zaprzeczamy. To dumny i równocześnie pechowy naród, którego ziemie leżą pomiędzy dwoma (jeśli nie trzema) współpracującymi ze sobą zaborczymi państwami, potencjalnie zainteresowanymi, by zagrabić polskie terytorium. Stracili je tak jak Żydzi stracili swoje, i tak jak Żydzi śpiewają Hatikvah, tak Polacy nigdy nie tracili ‘nadziei’ – Jeszcze Polska nie zginęła ('Poland is not lost yet'). Moja znajomość polskiego jest na poziomie elementarnym, ale ten tekst rozumiem doskonale i oddaję hołd jego przesłaniu.
Anglia solidaryzowała się z polskimi powstańcami w XIX wieku, którzy wzniecali powstania w reakcji na kolejne rozbiory Polski. Heine, który jako młody człowiek odwiedził zabór pruski (1822) był pod wielkim wrażeniem Polaków ‘moralnej walki przeciwko niszczeniu ich narodowości’, a także ich ‘tolerancji’ tak jak kiedyś, w XIV wieku, okazywali gościnność prześladowanym niemieckim Żydom. Oczywiście myślał tutaj przede wszystkim o polskich damach [ladies], ale w tym zakresie nie był zbyt drobiazgowy. Zakochiwał się w większości kobiet, być może z wyjątkiem Angielek, które ochrzcił „drewnianymi motylami” z tego powodu, że [generalnie] nie lubił Anglików, nie tylko kobiet. Inni wolą cytat z Artura Schintzla: „Ludzie wszędzie są tacy sami, nieważne gdzie się udasz – gdzie jest ich więcej tam są większe tłumy, tylko to.”
Ale ja odchodzę z tego świata. Oni rozmawiają o żywych, moimi towarzyszami są zmarli, ciągle są przy mnie i pozostaną ze mną do końca moich dni.
Autor: C. C. Aronsfeld
Tekst, tłumaczenie artykułu, przypisy, zdjęcia współczesne: Justyna Makarewicz (aktualizacja - sierpień 2019 r.)
W kwadratowych nawiasach umieszczono uwagi ułatwiające zrozumienie kontekstu wypowiedzi.
Przypisy:
1 Kcynia. Szkice z historii miasta i okolic. Alojzy Szudrowicz, Kcynia 1996, str. 56.
2 Wirtualny Sztetl, zakładka: miasta
3 C.C. Aronsfeld: Passionate scholar of the Holocaust. Howard Spier. W: Journal of AJR, London 2002
4 Tamże.
5 Wanderer from my birth. C.C. Aronsfeld, Janus Publishing Co, 1997
6 A sentimental Journey, C.C. Aronseld. W: AJR Information, London 1987.
7 Na starej pocztówce umieszczono zdjęcie synagogi w Kcyni. Aby je obejrzeć, wejdź na stronę www.judaica.cz i odszukaj w alfabetycznym spisie miast Polski Kcynię.
SUPLEMENT do artykułu
Jak poinformował mnie pan Zbigniew Prusak, kcyński kolekcjoner pocztówek i fotografii, babka C.C. Aronsfelda, o której wspomina w artykule, a która prowadziła sklep przy prestiżowej ulicy w Kcyni najprawdopodobniej nazywała się Badt. Takie same nazwisko nosi bowiem wydawca pocztówek z Kcyni z przełomu XIX/XX wieku. Takie samo nazwisko wymienia Aronsfeld, odmawiając Kaddish za zmarłych kcyńskich Żydów.
Przygotowując artykuł do publikacji poszukiwałam podobizny Cesara Aronsfelda. Pomimo prób nawiązania kontaktu z Biblioteką Wienera moje poszukiwania nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Dzięki materiałowi nadesłanemu przez pana Romana Tadycha dysponujemy zdjęciem C. C. Aronsfelda, zamieszczonym w słowniku Historii Stosunków Brytyjsko-Żydowskich.
W dniu 15 lutego 2013 r. nadeszła odpowiedź z The Wiener Library z Londynu, a wraz z nią zdjęcia Cesara Aronsfelda. Poniżej, w galerii, prezentuję je Państwu.
Fotograficzna wędrówka śladami miejsc, które odwiedził w 1987 r. C.C. Aronsfeld. Współczesne zdjęcia obiektów, które on wymieniał w artykule "Podróż sentymentalna". Dodatkowo, kilka archiwalnych zdjęć z pracy C.C. Aronsfelda w Bibliotece Wienera.