31 - 10 - 2023
Mój rodzinny dom - mama i tato

Myślę, że nie byłam dzieckiem bardzo upragnionym, oczekiwanym, gdyż kiedy ujrzałam piękny Boży świat, ojciec jako dwudziestolatek odbywał zasadniczą służbę wojskową w Warszawie, a mama ciężko pracowała, aby zarobić na utrzymanie, ponieważ jako sierota nie mogła liczyć na wsparcie rodziców. 

Szczęśliwie otoczyła mnie opieką starsza siostra mamy, która mimo dwójki własnych  dzieci i opieki nad kaleką siostrzenicą po zgonie jej rodzicielki, przyjęła również mnie, i pokochała bardziej niż własne dzieci. Uchodziły mi różne wybryki kłamstewka, a kiedy działa mi się "krzywda" krzyczała na swoją starszą córkę.

Kiedy w 1939 r. rodzice już zdobyli własne lokum, zabrali mnie z tej "beztroskiej" wiejskiej sielanki i zaczęli wprowadzać swoje zasady wychowawcze. Pamiętam, jak szybko ojciec oduczył mnie kłamstwa, które wynikało z bujnej fantazji, nauczył bezwzględnego posłuszeństwa i natychmiastowego wypełniania jego poleceń. Nie miałam wyboru - musiałam się podporządkować, gdyż był bardzo stanowczy i wiedziałam, że nic nie ujdzie mi "na sucho". Obiecana za przewinienia kara nie zostanie umorzona ani zapomniana. Najpierw budził we mnie uczucie strachu. Z czasem zaczęłam rozumieć, że wszystko jest dla mego dobra, abym wyrosła na prawego, uczciwego człowieka. Ojcu zawdzięczam bardzo wczesną naukę pisania i czytania, poznanie i kultywowanie modlitwy, a także wrażliwość i szacunek dla innych. Musiałam się bardzo starać, aby zasłużyć na wzruszenie lub delikatną pochwałę.

Zupełnie inne mam wspomnienia związane z mamą. Wiem, że kochała mnie bezkrytycznie i starała się, aby mimo okupacyjnej biedy zdobyć w miarę przyzwoite ubranie i przygotować smaczne posiłki. Zawsze chciała, aby moje życie było dużo lżejsze niż jej - osieroconej w wieku 4 lat i zdanej na opiekę skąpej macochy. Nie myślała o sobie, tylko starała się na miarę możliwości, aby w domu i obejściu było schludnie i sympatycznie. 

A przecież nie było nam łatwo, ani pod okupacją sowiecką ani w pierwszych latach po przyjeździe do wyzwolonej Kcyni. Nieodłączną towarzyszką była ciężka praca, brak środków finansowych i ogromne trudności w nabywaniu potrzebnych towarów. Z podobnymi problemami borykała się ogromna większość społeczeństwa, co jednak nie wpływało na spory optymizm, że będzie lżej i lepiej w przyszłości. Pamiętam radość z każdego nabytego mebla, naczynia itp., a także troskę o właściwą oprawę Świąt Bożego Narodzenia, Wielkanocy i każdej niedzieli, która różniła się w znaczący sposób od dnia powszedniego. Dla mnie dodatkowym powodem do radości była szkoła, którą bardzo lubiłam, a w liceum dodatkowo ukochane harcerstwo, któremu wiele zawdzięczam w kwestii wychowania. 

Wiem, że moje nagłe aresztowanie w styczniu 1950 r. za działalność w niepodległościowej organizacji "Powrót" było dla obojga rodziców wstrząsającym przeżyciem. Nie wiedzieli, dokąd mnie UB-owcy w nocy zabierają i jak to może się skończyć.

Ojciec odwiedził mnie raz na widzeniu, a mama przez ponad 3 lata przyjeżdżała co miesiąc, najpierw do Bydgoszczy, a potem do Centralnego Więzienia dla Politycznych, do Fordonu. Ja, choć starałam się ukryć, bardzo przeżywałam każde odwiedziny, gdyż za murami kończyłam siedemnaste, osiemnaste i dziewiętnaste urodziny. Często, kiedy w kąciku dużej, trzydziestoosobowej celi modliłam się, to najpierw pod przymkniętymi powiekami widziałam obraz Matki Bożej, a po chwili mimo woli, twarz mojej mamy i to zdarzało się często.

Właśnie w tych warunkach, jako dorosła osoba w myślach oceniałam moich rodziców i o dziwo postawiłam między nimi znak równości. Uważam, że zarówno mamie jak i tacie zawdzięczam to, jak postępuję w życiu. Byli dla mnie wzorem uczciwości, empatii, a także starali się nawet w najtrudniejszych czasach pomóc tym, którym było trudniej. Jeszcze dziś, choć minęło ponad pół wieku od śmierci ojca i ćwierć wieku od odejścia mamy mogę się cieszyć, że ktoś ich serdecznie, ciepło za okazaną pomoc wspomina. Czasem myślałam, że w dorosłym życiu, w mojej budowanej rodzinie w wychowaniu dzieci wiele zmienię, ale dziś już wiem, że dużo powiela się z tego, co wynosimy z domu rodzinnego, że bardzo często podobnie postępujemy jak rodzice. Tak właśnie jest.  I wiem, że moje dorosłe dzieci, które często korzystały z ich opieki, też wiele im zawdzięczają, choć może nie zdają sobie z tego sprawy. Nic też nie zmienia kawał czasu po naszym ziemskim rozstaniu. Do kresu moich dni obraz mamy i taty będzie bardzo cenny, tak jak ważna była modlitwa, którą przez długie lata odmawiałam: 

Kiedy w wieczornej rozmyślań godzinie 

Do Ciebie Boże modły moje wznoszę

Nad inne jedna bardziej w niebo płynie 

I dłużej, rzewniej Cię proszę: 

Przed Twe ołtarze zanoszę błaganie: 

Rodzicom Moim pobłogosław Panie. 

Oni to Boże wiedli mnie do Ciebie 

A gdy Cię całym sercem pokochałam, 

Boże, mój Ojcze, który jesteś w niebie, 

W nich ja Twój obraz widziałam.

Dlatego wznoszę dziś swoje błaganie - 

Rodzicom moim pobłogosław Panie.

Niech własne dziecko nieba im przychyli

A w codzienności niech szczęściem otoczy 

A serca nasze w każdej życia chwili 

Święta niech miłość jednoczy

I tym goręcej wznoszę błaganie - 

Rodzicom moim pobłogosław Panie.  

I dziś czasem w bezsenną noc nasuwają mi się te słowa, choć dodaję w ostatnim wersie: "daj wieczny pokój Panie". Choć dziewięćdziesiątka "stuknęła" ciągle czuję szaucnek i przywiązanie do rodziców. Ciągle pamiętam, jak bardzo boleśnie przeżyłam śmierć ojca, gdyż wydawało mi się, że był taką życiową ostoją, bezpieczną skałą dla rodziny. Jemu również zawdzięczam cechę oszczędzania na tak zwaną "czarną godzinę" i chęci do pomagania innym, dopóki się nie przekonam, że jest to sprytnie wykorzystywane. Mama zaś wyposażyła mnie w ufność, że mało do szczęścia człowiekowi potrzeba, że należy cieszyć się z drobnych przyjemności i doceniać każdy przeżyty w zdrowiu dzień. Zaszczepiła też umiłowanie pieśni, szczególnie dumek ukraińskich.

Staram się odwiedzać ich wspólną mogiłę, a kiedy ją uporządkuję, przed dłuższą chwilę postać, podumać, a czasem poprosić o wskazówkę lub wsparcie. Myślę, że taką szczególną okazją do wspominania i doceniania wartości Rodziców jest dzień Wszystkich Świętych, kiedy to do przeżyć jeszcze dołącza jesienna pogoda. 

autorka: Maria Kowalska z d. Telatyńska

Poprzednia
Powrót do listy aktualności
Następna