01 - 03 - 2020
Spotkałem Wojtka

Są w życiu takie spotkania, o których nie wiemy, że będą ostatnimi.

Dziś przypada kolejna rocznica śmierci Wojciecha Cieślewicza, pochodzącego z Kcyni dziennikarza, który został dotkliwie pobity przez MO i w wyniku odniesionych obrażeń zmarł. Wojciech Cieślewicz jest jedną z ofiar stanu wojennego. W związku z tym publikujemy artykuł-wspomnienie spotkania, autorstwa Bogusława Burgera, absolwenta kcyńskiego Liceum Ogólnokształcącego (matura rocznik 1976), lekarza i zapalonego żeglarza.

SPOTKAŁEM WOJTKA...

Nigdy jak dotąd nie opowiadałem publicznie o osobistym spotkaniu z Wojtkiem Cieślewiczem w szczególnym dniu i takiż okolicznościach.

Obudziwszy się rano 13 grudnia 1981 r. nie mogłem odnaleźć w radio 'Trójki' i ulubionej wtedy audycji ,,60 minut na godzinę''. Mama w sąsiednim pokoju poszukiwała mszy św., nadawanej od niedawna na falach eteru, ale zamiast niej nadawano przemówienie Jaruzelskiego na przemian z muzyką poważną. W telewizji smutni panowie w mundurach. Radio Wolna Europa skutecznie zagłuszana. Chwilę trwało, zanim zorientowaliśmy się w sytuacji. Było wiadomo tylko tyle ile z oficjalnych informacji, czyli bardzo niewiele. Szybkie śniadanie i idę do centrum Poznania. Komunikacja miejska nie działała. Na ulicach pusto - patrole, pojazdy wojskowe i milicyjne. Dotarłem na ulicę Zwierzyniecką, gdzie mieścił się Zarząd Regionu Solidarności Wielkopolskiej. Budynek otoczony kordonem milicji. Nieliczni ludzie wokół - cisza, powaga, groza. Ale wypatrzyłem wśród otaczających budynek znajomego z Kcyni Wojtka Cieślewicza. Nie sposób się w Kcyni nie znać. Wojtek był starszy, gdy zaczynałem naukę w "Libelciaku" był właśnie po maturze w 1972 roku. Znaliśmy się z działalności harcerskiej. Wcześniej spotykaliśmy się przypadkowo na ulicach Poznania kilka razy, zamieniając kilka słów. W tę niedzielę było zimno, Wojtek z torbą skórzaną, jak zawsze przewieszoną przez ramię. Staliśmy, rozmawialiśmy - docierały jakieś plotki o aresztowaniach, rozstrzelanych, wywózkach działaczy Solidarności ,,na białe niedźwiedzie", snuliśmy scenariusze co będzie dalej. Wojtek mówił, że wkrótce zaczyna pracę w Głosie Wielkopolskim. Zrobiło się zimno - żadnych plotek nie można było zweryfikować. Poszliśmy razem pod Collegium Juridicum przy moście Uniwersyteckim, gdzie Wojtek studiował. Jeszcze poprzedniego dnia trwały strajki studenckie, a w Poznaniu odbywało się spotkanie rektorów polskich szkół wyższych. Były wyłożone ulotki stwierdzające, iż niejaki Hebda nie jest członkiem tej konferencji, a to również tego osobnika dotyczyły studenckie protesty. Pożegnaliśmy się niepewni przyszłości.

Dużo póżniej dowiedziałem się od Dziadków z Kcyni o pogrzebie Wojtka. W Poznaniu istniała blokada informacyjna o losach ofiar stanu wojennego.

Pamiętam i będąc w Kcyni i nawiedzając groby bliskich zawsze modlę się również przy Jego grobie.

Pamiętam....

Bogusław Burger

Na okładce artykułu: kolaż zdjęć pochodzących z archiwum Pawła Cieślewicza

Poprzednia
Powrót do listy aktualności
Następna