Prezentuję kolejną relację mieszkanki Smoguleckiej Wsi, spisaną przez Lucynę Lewandowską. Zapraszam do lektury.
Nazywam się Maria Głowacka, z domu Kempiszak. Urodziłam się 8 sierpnia 1933 roku w Gaju, powiat Śrem. W Smoguleckiej zamieszkałam po ślubie, w latach 50-tych.
Mieszkaliśmy w Zaborowie, gdzie mąż pracował w oborze, która zaczęła podupadać pod słabymi rządami. Któregoś dnia listonosz przyniósł gazetę, w której było ogłoszenie, że w Smoguleckiej potrzebują oborowego. Mąż wziął komarka i przyjechał z kolegą do Smoguleckiej. Po rozmowie z kierownikiem mąż zdecydował się pracę przyjąć, a kolega nie, gdyż jego żona nie chciała się przeprowadzać.
Po czasie, gdy nas odwiedzili, żałowali swojej decyzji.
W domu nie mieliśmy wody, więc musieliśmy chodzić do pompy. Ale prąd był. Jak zaczynaliśmy pracę w PGR, kierownikiem był Pilarski. W oborze pracowaliśmy codziennie: świątek, piątek czy niedziela. Mąż pracował jako oborowy. Ja trochę pracowałam w oborze, trochę w polu przy żniwach i burakach.
Pamiętam hakanie buraków na klęczkach. Zbieraliśmy też porzeczki u Dymla, by sobie trochę dorobić. We wiosce funkcjonowała klubo-kawiarnia, gdzie spotykaliśmy się po pracy.
Po robocie graliśmy w palanta, śpiewaliśmy. Zabawy taneczne były co sobotę. Dożynki to były bale. Dostawaliśmy kiełbasę i mięso. Mąż należał do straży pożarnej. Przez wiele lat był też sołtysem. Ja przez wiele lat byłam przewodniczącą Koła Gospodyń. W tym czasie urodziło nam się 4. dzieci.
Relacji wysłuchała: Lucyna Lewandowska