23 - 03 - 2020
Korespondencja z Thousand Oaks (USA)
Dźwiękowe Archiwum Kcyni ma przyjaciół rozsianych po całym świecie. Najczęściej są to potomkowie mieszkańców naszego miasta, którzy po latach powracają tutaj, by przekonać się, jakie ono jest - to miejsce, które ich prababcie i pradziadkowie opuszczali - w poszukiwaniu lepszego życia, w poszukiwaniu pracy, w poszukiwaniu awansu społecznego. Oczywiste jest, że w te trudne dni i o nich się martwię.
Pomyślałam sobie, że poproszę ich, aby opowiedzieli nam, jak wygląda sytuacja epidemiczna związana z koronawirusem w ich rodzinnym kraju. I tak powstały korespondencje, od Włoch, przez Stany Zjednoczone po Niemcy. Publikując ich relacje nieustannie apeluję do Państwa - nie wychodźcie z domu, jeśli nie ma wyraźnej ku temu potrzeby! Zostańcie w domu!
Nasza dzisiejsza korespondentka - Christine Nuttall (na zdjęciu poniżej) odwiedziła Kcynię w 2018 r. Tutaj (kliknij) można zapoznać się z jej rodzinną historią.
Justyna Makarewicz

Drodzy mieszkańcy Kcyni, piszę do Was z Thousand Oaks w stanie California, niedaleko Los Angeles (Stany Zjednoczone). Moi przodkowie wyjechali z Kcyni w 1850 r. i 1860 r. i osiedlili się w Texasie. Przyjechałam do Kcyni w sierpniu 2018 r.
Justyna Makarewicz poprosiła mnie, abym opowiedziała Wam jak przeżywamy tutaj sytuację związaną z zagrożeniem koronavirusem.
Jestem emerytowaną pielęgniarką dyplomowaną, mam 67 lat. Pojechałam na wakacje do Seattle w stanie Washington 21 stycznia - w dniu, kiedy w Stanach Zjednoczonych został potwierdzony pierwszy przypadek koronawirusa. Ta osoba przebywała w mieście Kirkland, zaledwie kilka mil od miejsca, w którym ja byłam. Z ogromną troską i zainteresowaniem śledzę informacje w mediach na temat rozprzestrzeniania się wirusa w moim kraju. Jest dla mnie jasne, że wielu przywódców USA nie stosuje się do rad, których udzielają im eksperci zdrowia publicznego i naukowcy. I teraz jesteśmy w kluczowym momencie. Stan, w którym mieszkam - California - jest objęty zakazami (lockdown), każdy ma zostać w domu, chyba że pracuje w zawodzie związanym ze strategicznymi branżami (critical occupation) albo pracuje w miejscu, które musi być otwarte, jak na przykład sklep spożywczy.
Przebywam w domu z moim mężem, który ma 64 lata i psem. Na szczęście nie jestem sama. Moje dzieci są już dorosłe i mieszkają "na swoim" w innych miastach stanu California. Syn pracuje w branży IT i może pracować z domu. Córka jest nauczycielem zastępczym (substitute teacher) w szkole podstawowej, a także pracuje w restauracji jako hostessa, więc teraz nie ma pracy. 
Dużo czytam, oglądam telewizję, wychodzę na spacery tak często jak mogę. Staram się utrzymać regularny plan dnia - poranne wstawanie, sen i posiłki. Staramy się także być w kontakcie przez telefon, komunikator internetowy, email i smsy z przyjaciółmi i rodziną, a więc nie czujemy się zbyt osamotnieni. W tej chwili nie znam osobiście nikogo kto byłby zarażony wirusem, ale jest wiele przypadków w moim najbliższym otoczeniu. Wykonywanie testów jest w Stanach Zjednoczonych bardzo ograniczone, więc nie jest jasne jak wielu ludzi jest zakażonych wirusem. Ta sytuacja jest przerażająca dla mnie, mojej rodziny, mojej wspólnoty, mojego kraju, naszego świata. Życzę sobie byśmy, jak już to się skończy, wyciągnęli właściwe wnioski z tego, co się właśnie dzieje na świecie. Wnioski najlepsze dla całego społeczeństwa. Chciałabym, aby nasze kraje umiały odpowiedzieć na żądania zgłaszane przez służbę zdrowia i by ci odważni ludzie, którzy pracują na pierwszej linii frontu, mogli czuć się bezpiecznie i byli zdrowi.
Wydaje mi się, że to, co teraz obserwujemy, to cisza przed burzą.

Autorka: Christine Nuttall z Thousand Oaks, USA
Tłumaczenie: Justyna Makarewicz
Na zdjęciach: miasto Thousand Oaks, fot. Christine Nuttall
Poprzednia
Powrót do listy aktualności
Następna